wtorek, 6 stycznia 2015

Maski Kallos do włosów oraz Seri miodowa

Maski Kallos mają duże pojemności i są niedrogie (1 litr za 9-13zł), przez co bardzo je lubię. Mam włosy długie do tyłka i codziennie używam jednej garści maski, także same rozumiecie ;) Kallosy znajdziecie w sklepie Hebe, hurtowniach kosmetycznych i sklepach internetowych/Allegro.

Przez kilka lat używałam maski Kallos Latte (Serical, tej niebieskiej), ale coś kombinowali w składzie, bo przestała działać tak jak wcześniej (wcześniej przeciążała moje włosy, ale to dobrze, bo mogłam je bez trudu rozczesać... później już nie). No i musiałam szukać innego ulubieńca, żeby nie wyrywać sobie wszystkich włosów z rana. Przy okazji zmieniłam też szczotkę z Tangle Teezer na szczotkę z dzika, ale o tym napiszę w innym czasie.

W grudniu zachęcona promocją Allegrową (-20zł za zakupy powyżej 50zł) kupiłam kilka masek Kallosa: bananową, czekoladową, algową, jagodową i Placenta. W późniejszym czasie dokupiłam miodową maskę Seri w Hebe.

Włosy mam naturalnie proste i niskoporowate, ale strasznie mi się plączą (jak na noc nie zrobię warkocza to mam masakrę). Myję je codziennie rano - wtedy maskę nakładam na kilka minut.

Każdej maski użyłam raz lub dwa (oprócz Latte), także nie wiem jak sprawują się na dłuższą metę (pielęgnacja). Potrzebuję je głównie do łatwiejszego rozczesywania. Lubię też jak coś ładnie pachnie i przyjemnie się nakłada. Każdą trzymałam na włosach 20-30 minut.

KALLOS BANANA i ALGAE


Maska bananowa pachnie Vibovitem :) Banana rzeczywiście też czuć. Zapach jest ładny, ale dość intensywny, także może przytłaczać. Konsystencja jest typowa dla Kallosa - średnio gęsta, kremowa. Łatwo się nabiera i dobrze nakłada.

Jest to maska wzmacniająca z kompleksem multiwitamin. W składzie ma olej oliwkowy, ekstrakt z banana oraz witaminy A, B1, B2, B3, B5, B6, C, E. Nawilża, nadaje energii, witalizuje włosy.

Masce dałam ocenę 4/5, ponieważ znacznie ułatwia rozczesywanie włosów, są po niej lśniące i ogólnie spodobała mi się, ale nie jakoś rewelacyjnie.

Maska algowa ma bardzo ciekawy zapach - coś jakby połączenie cytrusów z jaśminem. Lekki, bardzo przyjemny dla nosa, nie przytłaczający. Konsystencja średnio gęsta. Ma także świetny skład - oprócz oleju oliwkowego zawiera ekstrakty z pięciu rodzajów alg!

Jest to maska nawilżająca, odżywia i odbudowuje uszkodzone włosy.

Dałam jej ocenę 3-4/5 (muszę jeszcze potestować). Na dłuższą metę pewnie robi cuda z włosami, ale rozczesuje się po niej włosy średnio, trochę gorzej niż po bananowej. Może podciągnę jej ocenę do 4, bo przyjemnie się używa ze względu na zapach i wiedzę o składzie ;)

KALLOS CHOCOLATE i BLUEBERRY


Maska czekoladowa jak widać na zdjęciu poniżej posiada inną konsystencję niż reszta. Jest bardzo gęsta, w kolorze białym perłowym. Świetnie trzyma się na włosach, można zrobić sobie kok i nic nie spływa. Zapach ma trochę chemiczny, ale bardzo ładny - czekoladowy, jakby z nutką orzechową ;) Jak się wącha z pojemnika to nic specjalnego, ale podczas nakładania i potem na włosach pachnie cudnie!!!

Posiada ekstrakt z kakao, hydrolizowaną keratynę i hydrolizowane mleczne proteiny. Jest przeznaczona do włosów suchych i zniszczonych. Według opisu jest intensywnie regenerująca.

Niestety muszę wystawić jej ocenę 2-3/5, ponieważ ciężko rozczesuje się po niej włosy. Ta dwójka czy trójka to głównie za przyjemność używania, zapach.

Maska jagodowa - mój ulubieniec, kosmetyk roku (2014 :)). Konsystencja średnio gęsta. Zapach w żadnym razie nie jest jagodowy, pachnie delikatnie, jak kosmetyki do włosów, jakby kwiatowo? Nie wiem jak go określić, ale z opakowania jest taki sobie, a na włosach bajka! Nie wiem jak to możliwe, ale pachnie świetnie po użyciu, cały czas wąchałam włosy. Zapach jest kompletnie nie denerwujący, przyjemny.

Maska zawiera ekstrakt z borówki czarnej (jagody) oraz olej awokado. Według opisu jest to maska rewitalizująca do włosów suchych, zniszczonych i poddanych obróbce chemicznej. Dogłębnie odżywia włosy i skórę głowy.

Dałam jej 5/5 punktów. Za świetne działanie (włosy bardzo łatwo się rozczesują, są nawilżone, nie przetłuszczone, sypkie), zapach po wysuszeniu włosów i ogólną przyjemność używania. Na pewno kupię jeszcze wiele "butli".


KALLOS LATTE i SERI HONEY & ALMOND


Maska mleczna Kallos Latte (Serical) - chyba najbardziej popularna maska. Miał ją każdy, jakkolwiek to brzmi ;) Zapach ma bardzo przyjemny, zawsze mi odpowiadał i pozostawał długo na włosach. Jest mleczny, słodki, jak migdałowe białe landrynki. Konsystencja kremowa - średnio gęsta (wydaje mi się, że delikatnie gęstsza od banana, algi, jagody). Dobrze się trzyma na włosach, nie spływa.

Jest to maska zawierająca proteiny mleczne, odżywiająca i regenerująca włosy osłabione przez rozjaśnianie / farbowanie / trwałą ondulację.

Daję jej ocenę 2-3/5 ze względu na zmianę składu. Kiedyś dałabym 5, była fantastyczna (trzeba było dokładnie ją spłukać, bo lubiła zostawać na włosach - już nie), natomiast teraz włosy średnio się po niej rozczesują, nie nawilża tak jak kiedyś to robiła. Pozostawia za to pięknie pachnące włosy na długo i jest przyjemna w stosowaniu.

Maska miodowa SERI Honey & Almond - to mój drugi ulubieniec, wraz z maską jagodową Kallos. Bardzo gęsta konsystencja (mega miła w dotyku, mogłabym nabierać i nabierać ;)), cudowny zapach (delikatny miodowo-migdałowy) i równie genialne działanie. Zapłaciłam za 1 litr około 13-14zł w Hebe, na Allegro z wysyłką się raczej nie opłaca.

Jest to maska odbudowująca i odżywiająca do włosów suchych i zniszczonych. Zawiera naturalne ekstrakty z miodu i migdałów (bogate w aminokwasy, cukry, witaminę A, B1, B2, C, E oraz minerały). Nawilża włosy. W składzie znajduje się także sok z kiwi, pomarańczy, grapefruita, jabłka.

Daję masce 5/5. Jestem zachwycona. Włosy są sypkie, miłe w dotyku, cudnie pachnące i świetnie odżywione. Maska jest bardzo gęsta, więc włosy siedzą sobie przyklepane w kok na głowie i ani myślą spływać ;)

KALLOS PLACENTA


Ostatnią maską jest Kallos Placenta, której mam akurat pojemniczek 275ml (ponoć ten większy różni się składem). Posiada ekstrakt z łożysk roślinnych. W składzie widzę bambusa i pszenicę.

"Zalecana w szczególności do włosów suchych, przesuszonych, matowych, łamliwych, cienkich, rozjaśnianych, po trwałej ondulacji, zniszczonych zabiegami fryzjerskimi. Właściwości substancji aktywnych maski stymulują porost włosów, ograniczają ich wypadanie. Maska jest specjalnym kremem bogatym w białka, aminokwasy i witaminy. Swoje niezwykle skuteczne działanie zawdzięcza wyciągowi z łożysk roślinnych - włosy stają się mocne i łatwe w pielęgnacji. Maska polecana jest do włosów rozjaśnionych oraz suchych i łamliwych".

Opakowanie jest niezbyt przyjemne dla oka, ale po skończeniu maski może mi się przyda na jakieś odlewki. Maska ma przyjemny zapach, trochę cytrusowy, może bambusowy? Podobny do algowej, ale bez jaśminu. Działanie bardzo fajne, włosy rozczesują się po niej dobrze. Konsystencja kremowa, raczej gęsta. Daję jej na razie 4/5, ale możliwe, że dostanie piątkę jak jeszcze potestuję.


Podsumowując, najbardziej spodobała mi się maska Seri miodowa oraz Kallos jagodowa. Włosy wyglądają po nich na zadbane, są sypkie i błyszczące, pachnące, miłe w dotyku, bardzo dobrze się rozczesują. Resztę z chęcią zużyję, ale do tych dwóch na pewno będę wracać.

Uśmiałam się z opisu na masce algowej: "Nawilżająca maska do włosów Kallos Alga z ekstraktem z lgi i oleju oleju oliwkowego" :D

A jak Wasze wrażenia z używania masek Kallos / Seri? Sprawdziły się? :) 

4 komentarze:

  1. O matko, ile pojemników z maskami do włosów! Ja mam egzemplarz z SERI, który używam już ponad rok :P Generalnie jest dobra, ale już mi się znudziła :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he, ledwo się mieszczą, bananowej mam dwa litrowe egzemplarze :D Na pół roku pewnie starczy :) Seri odkryłam niedawno, także ciągle się nią zachwycam.

      Usuń
  2. Maski Serical Latte nie mialam, ale używałam i jest super. Mam za to wersję Placenta.

    A bananowy Kallos jak dl amnie ma zapach pseudo bananowego syropu dla dzieci :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach maski bananowej rzeczywiście jest trochę sztuczny i zbyt intensywny, dlatego nie nadaje się do codziennego użytku ;) Placenta firmy Dolce jest fantastyczna - jak gdzieś dorwę to kupię na pewno.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...